Cały czas staram się nadgonić to pisanie, abym mógł w końcu zacząć pisać w czasie teraźniejszym, a nie przeszłym – w końcu mi się uda – obiecuję 🙂
Wizyta u neurologa skończyła się skierowaniem na EEG i rezonans magnetyczny głowy. Wstępne rozpoznanie: epilepsja (albo padaczka, jak kto woli). O terminach badań można by pisać wiele, ale uprzedzając komentarze – na wizytę poszedłem prywatnie żeby nie czekać aż łaskawie dostanę termin na przyszły rok. Mimo to terminy były na 2-3 tygodnie. Nie tak źle – pomyślałem. W międzyczasie udało mi się rozpoznać dźwięki, które słyszałem podczas tych dziwnych sytuacji – był to zlepek dźwięków, które zapewne każdy z Was ma okazję słyszeć: reklamy, które często słyszę w RMF jadąc samochodem, wstępy do programów, które można oglądać choćby w TVN24 i najlepsze – muzyczka, którą mogą znać tylko rodzice dzieci oglądających Oktonautów (bajkę na Netflixie czy innych kanałach TV).
Analizując wszystkie argumenty trochę się uspokoiłem. Nawet jeśli to epilepsja, to da się z nią żyć. Co prawda utrudnia trochę życie, ale nie uniemożliwia całkowitego funkcjonowania. Pierwotnie miałem o wiele gorsze myśli. Następnie miałem EEG (koniec października), na którego wyniki musiałem czekać około tygodnia no i na 8-ego listopada miałem zaplanowany rezonans.
W poniedziałek 8-ego na godzinę 9:00 podjechałem na badanie – jeśli mieliście kiedyś takie badanie to wiecie kto wymyślił muzykę techno (taki jest mój wniosek przynajmniej 🙂 ). 20 minut dudnienia w głowie, która gdyby nie była unieruchomiona to pewnie chciałaby uciec jak najszybciej. Koniec badania, pielęgniarka w dobrym humorze zdejmuje “motylek” i na moje pytanie o opis chce odpowiedzieć standardowo do tygodnia, kiedy nagle technik wykonujący badanie jej przerywa i mówi wymowne słowa:
Niech Pan przejdzie do rejestracji i chwilę tam zaczeka. Za chwilę ktoś do Pana podejdzie.
Nie wiem jak Wy, ale dla mnie brzmiało to jak: proszę zaczekać, skład sędziowski się naradzi i za chwilę przyjdzie ogłosić wyrok… Zaczekałem chyba pół godziny po czym przychodzi Pani, która opisała moje badanie. Prowadzi mnie do wolnego pokoju i prosi mnie o podjechanie na szpitalny SOR aby lekarz neurolog skonsultował moje wyniki w trybie pilnym. Nie chce mi powiedzieć co mi jest, wskazuje tylko na list z prośbą, który napisała z prośbą o konsultację. Nie chciała być posłańcem, który obwieści złą nowinę choć wiedziała zapewne, że jak tylko wsiądę do samochodu to otworzę tą kartkę z opisem i sam wyczytam, co tam jest… Nie pozostało mi nic innego niż podziękować i wrócić do samochodu.
Otworzyłem kopertę z wynikami badania i odczytałem wyrok:
“niejednorodny proces ekspansywny… o wym. w przybliżeniu 58mm x 36mm x 48mm …
Wniosek:
proces ekspansywny lewej półkuli mózgu, podejrzenie guza mózgu”
I w tym momencie mój świat runął w gruzach…