Znowu kolejne wpisy muszę uzupełniać z perspektywy czasu, co sprawia, że niektóre kwestie mogą być przeinaczone, a niektóre tylko ogólnikowo opisane mimo, że pierwotnie miałem im poświęcić więcej czasu (i tekstu).
Dzień czwarty
W piątek miałem zaplanowany kolejny rezonans, który miał trwać półtorej godziny i na którym mogłem sobie po prostu przysnąć – tak zrobiłem, i przyznam, że zleciało trochę szybciej. Zanim to jednak nastąpiło pojawił się z samego rana lekarz prowadzący, który oznajmił, że dzisiaj koło 15-ej wyjdę do domu bo nie ma sensu, żebym siedział tu przez weekend. Tym bardziej, że coraz więcej pacjentów z Covidem trafia do nich na oddział i jest coraz większe ryzyko zachorowania.
Rozmawiałem też z paniami neuropsycholog, które krok po kroku opisały mi, jak będzie wyglądać operacja z ich perspektywy i z… mojej. Dużo szczegółów, dużo wrażeń, i dobrze, że wtedy siedziałem… Mimo, że minęło prawie 4 dni od tamtej rozmowy, to sporo rzeczy jeszcze do mnie dociera… Początkowo miałem nie opisywać w szczegółach tej rozmowy, bo stwierdziłem, że pewnie kiedyś tego bloga pokażę znajomym i rodzinie (w tej chwili pewnie czyta go tylko moja żona… 🙂 ), ale jeśli w przyszłości ktoś będzie w podobnej sytuacji co ja i będzie się zastanawiał nad tym jak to wygląda z perspektywy pacjenta, to będzie to mógł sobie przetrawić wcześniej. W tym wpisie zostawię tylko to, co znalazłem zanim trafiłem do szpitala. A są to rzeczy, które mnie podbudowują za każdym razem, kiedy je czytam:
https://www.facebook.com/Awake.Banacha
Jeśli do tej pory nie wiedzieliście, w jakim szpitalu albo pod opieką jakiego lekarza jestem, to powyższe linki odkrywają te karty. Na tych stronach znajduje się praktycznie wszystko to, o czym dowiedziałem się dodatkowo w szpitalu. I muszę przyznać, że choć brzmi to dosyć przerażająco, to profesjonalizm, pewność siebie i podejście do pacjenta takiego jak ja (i innych też) pozwala mi spać spokojnie 🙂
Kolejna zmiana terminu
I na sam koniec dowiedziałem się o kolejnej zmianie terminu mojego zabiegu – tym razem jednak nie była to aż taka zła informacja – na dzień dzisiejszy mój termin zabiegu to 29 grudnia. Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że:
- pozbędę się tego “czegoś” w całości, albo większej części jeszcze w tym roku,
- Sylwestra najpewniej spędzę w białej sali (pooperacyjnej),
- jest szansa na to, że nowy rok mogę rozpocząć z mocnymi postanowieniami 🙂
I mimo, że cały czas czeka mnie ciężka przeprawa, to jestem pozytywnie nastawiony na dalszy rozwój wypadków 🙂
Teraz czas na powrót do normalności i spędzenie czasu z żoną i dziećmi, którzy mocno przeżywały mój pobyt w szpitalu… Powrót do domu dał trochę oddechu mi i przede wszystkim im, że nawet po pobycie w szpitalu tata wraca do domu 🙂 I tak będzie też kolejnym razem 🙂